
Mój Tourette'a w ostatnich miesiącach wykazywał się gigantyczną aktywnością. Byłem męczony tikami od wczesnego rana do późnego wieczora. Kilka tygodni temu, prawie z dnia na dzień tiki zniknęły. To było przedziwne. Wieczorem kładę się spać z tikami a rano budzę się jakby zdrowy. Ten stan szczęścia trwał kilkanaście dni, po których tiki znów wróciły. Na szczęście nie w takim nasileniu w jakim były wcześniej, ale są.
Tiki raz są, a raz ich nie ma. Pojawiają się i znikają! To jest w Zespole Tourette'a przedziwne! Odkąd tylko pamiętam, to moje tiki występują falami. Próbowałem znaleźć jakiś czynnik, który powoduje, że napływa do mnie fala tików, ale nie udało mi się go znaleźć. Objawy choroby nasilają się napewno wtedy, gdy jestem zestresowany bądź zdenerwowany, ale nie tłumaczy do powodu, dla ktorego mam tiki przez kilka tygodni, po czym na kilkanaście dni tak jakby zanikały a później pojawiały się od nowa.
W okresie nasilenia tików, gdy wychodzę z domu, staram się je wstrzymywać. Jest to bardzo trudne i wymaga dużo wysiłku fizycznego i psychicznego, dlatego wstrzymuję je tylko do pewnego stopnia. Uważam, że nie ma sensu, abym hamował tiki na siłę, tylko dlatego, żeby nie przeszkadzać innym ludziom. Najważniejsze jest moje samopoczucie i moja kondycja fizyczna.
Gdy byłem młodszy to byłem mistrzem we wstrzymywaniu tików w szkole i u... lekarza. I to był problem! Wyobraźcie sobie, jak szedłem z mamą do lekarza. Mama opowiadała lekarzowi o przeróżnych tikach, które miałem, a ja grzecznie bez ruchu siedziałem na krześle. Lekarz sie na mnie patrzył i pytał "no ale gdzie on ma te tiki?!"
Wiele osób z Tourettem potrafi wstrzymywać objawy choroby. Przy czym z tikami jest tak, że co się odwlecze, to nie uciecze - jeżeli nie tiknę teraz, to i tak będę musiał wytikać się później.
A jak jest z Waszymi tikami? Macie je ciągle, czy tak jak u mnie napływają do Was falami? Potraficie je wstrzymywać?